Wszystko, co dobre, szybko się kończy... – tego doświadczyliśmy w te ferie.
W pierwszym tygodniu ferii zimowych rodzice dziewiętnaściorga dzieci zdecydowało się oddać pod naszą półkolonijną opiekę swoje pociechy. A my wraz z nimi wzięliśmy udział w Wielkich Igrzyskach. Już od pierwszego dnia, kiedy wszyscy zostali podzieleni na dwa zespoły i przydzielony im został trener, braliśmy udział w różnego typu konkurencjach, zadaniach i wyzwaniach (sportowych i nie tylko). Każda z drużyn olimpijskich miała swoją nazwę, transparent, maskotkę drużyny, okrzyk, który słyszeć można było w trakcie każdej konkurencji, jak i sporo okazji do wspólnego poznawania się w ramach drużyny, czy sprawdzania swoich talentów i umiejętności. Codziennie też odbywaliśmy ciekawą podróż z zawodnikiem Bożej Drużyny – Eliaszem i poznawaliśmy Najlepszego z Trenerów. Wspólnie słuchaliśmy wywiadów ze sportowcami, śpiewaliśmy, dużo rozmawialiśmy, budowaliśmy, lepiliśmy, graliśmy w różne gry, koralikowaliśmy, tworzyliśmy, turlaliśmy się na śniegu, bawiliśmy się, odwiedzaliśmy nasze Olimpijskie Kino...
Opowiadać moglibyśmy godzinami o tym, co udało nam się wspólnie przeżyć i jakie nawiązać relacje. Kto nie był, niech żałuje...
Finał naszych Igrzysk był taki, że każda z drużyn, zarówno Super – Dzieciaki, jak i Ognista Dziewiątka, zdobyła taką ilość punktów, jaka była wymagana, by być zwycięzcą Olimpiady. Były więc i medale, i dyplomy, i nagrody, i ogromna duma rozpierająca trenerów... A na samym końcu były i łzy wielu z uczestników, bo wszystko, co dobre, szybko się kończy...
To było tylko pięć dni, ale dobrze i w pełni je wykorzystaliśmy!